Słabo jeśli on rozmawia z kimś o nas. Zwierza się z problemów z nami, dyskutuje na temat naszych słabości, obgaduje nas. Potrzebuje wsparcia i chce się z kimś tym podzielić? Niech gada z kumplem albo idzie do terapeuty. Po czwarte: ukrywanie naszego istnienia też nie jest w porządku. W sumie słabo, gdy o nas nie mówi w ogóle.

zapytał(a) o 20:42 Skoro o gustach się nie dyskutuje, to czemu istnieją takie pojęcia jak "dobry" i "okropny gust muzyczny"? No właśnie. Każdemu może podobać się muzyka, której ktoś inny nie będzie w stanie słuchać. W takim razie czemu o kimś, kto słucha głównie popu, teen popu itp. uznawany jest za bezguście i osobę nie mającą pojęcia o dobrej muzyce? Czemu jeżeli ktoś gustuje w hip hopie to zostaje uznawany za bezmózga? Z drugiej strony, czemu przyjęło się, że rock i metal to porządne, dobre gatunki? Osobiście lubię i cięższe brzmienia, ale przecież nie do każdego muszą one trafiać. I co, automatycznie staje się ignorantem? Pisząc to, nie mam zamiaru nikogo obrażać ani nikogo popierać. Chciałam się tylko dowiedzieć, co sądzicie o tym, co napisałam. Popieracie mnie, a może się nie zgadzacie? Według mnie, jest tyle różnych gatunków, że każdy może znaleźć coś dla siebie, a gorsi wykonawcy zdarzają się w każdym gatunku. Dla każdego pojęcie "dobra muzyka" będzie oznaczać inny gatunek i nie ma sensu przyklejać łatek i tworzyć stereotypy. To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 21:11: Powiem tak: jest coś takiego jak wolność słowa. I nie będę kłamała, że jestem taka och i ach, wszystko akceptuję. Nie mogę ścierpieć, że ktoś słucha Justina Biebera czy One Direction, bo według mnie ci wykonawcy nie reprezentują sobą ŻADNEGO poziomu. Zdarza mi się kpić z osób, które ich słuchają, ale nigdy, przenigdy nie miało to na celu obrażenia kogoś- nie przypominam sobie, bym używała jakiś przekleństw czy obraźliwych określeń takowych gatunków się nie czepiam. Ktoś słucha pop-u? Okej. Owszem, może nie jest to, co lubię, ale nie będę kłamać- i ja czasem znajdę jakąś "perełkę", albo wykonawcę, który mimo wszystko zawładnął moim sercem (albo którego pojedyncza piosenka po prostu mi się spodobała). I tak, przyznaję się do "winy"- zdarza mi się powiedzieć, że ktoś ma "okropny gust muzyczny". Ale zawsze zastrzegam, że według mnie. Szanuję inne preferencje, jeśli chodzi o muzykę, jednak sądzę, że mam prawo do oceniania czyiś gustów. Nigdy nie ma to na celu obrażenia kogokolwiek czy czegokolwiek- chcę tylko i wyłącznie wyrazić swoje zdanie w tej kwestii. Nie wiem, czy jasno to napisałam, ale mam nadzieję, że wiadomo mniej więcej o co mi chodzi. Odpowiedzi Dyskutować można, obrażać nie bardzo. Muzyka to rozrywka. Muzyka ma sprawiać przyjemność. Poziom muzyki? Chodzi o "głęboki" tekst przekazujący ważne wartości moralne? Nie wszystko musi być głębokie i dawać do myślenia, żeby się po prostu podobało. Ponieważ w takich gatunkach muzycznych jak pop czy disco polo przeważnie nie ma żadnego przekazu. Jest to tylko bezsensowne pieprzenie o miłości. Osobiście nie toleruję właśnie popu i disco polo, a do reszty mam pełen szacunek. Nie uważam, że rap jest pustą muzyką, bo nie jest, te teksty mają jakiś sens w przeciwieństwie do disco polowego "wódko ma", ale nie każdemu się podoba sposób, w jaki raperzy to przekazują. Jeżeli ktoś mi nie narzuca swojego gustu, to ja nie krytykuję. Uważam, że powinniśmy wszyscy siebie tolerować i nie naskakiwać. Ale faneczki łan dajrekszyn, nie pojednam się z wami. Bo np czy to jest normalne, że na zapytaj codziennie pada 1000 pytań o łan dajrekszyn? Tak się zaczynają wojny. Widzisz, to jest jeden z ciekawych dylematów. Każdy lubi to, co lubi i niepowinno mu się nażucać innego zdania Fene odpowiedział(a) o 20:50 " - Woli pani polewę truskawkową czy toffi? - ZAMKNIJ SIĘ, O GUSTACH SIĘ NIE DYSKUTUJE! "Tak to wyglądałoby gdyby każdy stosował się do tej śmiesznej zasady niedyskutowania o gustach.* Dodam jeszcze do tego cytatu:"Z drugiej strony, czemu przyjęło się, że rock i metal to porządne, dobre gatunki?"Stereotypowy rockmen i metal to niemyjące się brudasy. Przyjęło się zatem, że metal jako muzyka zrobił z metalów brudasów, czyli wcale nie jest tak porządnie. mi się wydaje że dzisiejsza muzyka w porównaniu do muzyki z lat 70' 80' 90' jest na niższym poziomie, czyli głównie 'na topie' są te wszystkie Justiny Biebery, Nicki Minaj itd a kiedyś muzyka była mniejszym syfem, była z przekazem, nie było to coś w stylu np ''She walks like Rihanna'' i właśnie dlatego rock,metal i starsze piosenki mają większy ''szacunek''. W sumie to myślę tak jak ty ;) dla mnie dobry gust ma osoba która słucha piosenek które mają w sobie coś poza szybko wpdającym w ucho bitem ;p blocked odpowiedział(a) o 21:10 "Skoro o gustach się nie dyskutuje, to czemu istnieją takie pojęcia jak "dobry" i "okropny gust muzyczny"?"Powód nr 1Nie wszyscy uznają hasło, że "o gustach się nie dyskutuje".Powód nr 2Jest różnica między gustem a brakiem gustu. Jeśli coś (bo tego muzyką nie nazwę) nie przejawia żadnej wartości artystycznej, to osoba, która lubi tego słuchać raczej inteligencją nie grzeszy. Nie będę się tu bawić w żadne przekłamanie, że między ludźmi, którzy słuchają Chopina, a tymi, którzy słuchają, no nie wiem, Biebera, nie ma żadnej różnicy intelektualnej - bo jest. Tak samo jest ze sztuką i literaturą. Jeśli ktoś wiesza sobie na ścianie w przedpokoju "Jelenia na rykowisku", a na półce układa kolejną szmirę, to jak tu mówić o JAKIMKOLWIEK guście? blocked odpowiedział(a) o 11:36 Przecież to bzdura, że o gustach się nie dyskutuje. O czym w takim razie masz dyskutować? Jeżeli ktoś mówi, że Lady Gaga to dno, a ja ją lubię to oczywistym jest to, że próbuję ją obronić, ale szanuję to, że komuś innemu nie podchodzi jej osoba, jak i muzyka. Jeśli mi się nie podoba Justin Bieber to też się wypowiadam i argumentuję, dlaczego. Osoba, która go uwielbia - ma prawo bronić własnych racji. Tylko wszystko z klasą i kulturą. Taki przykład, rzecz jest właśnie, według mnie, dyskusja. DZISIEJSZY pop jest kiczowaty, nikt nie zaprzeczy, i kierowany do mas, a to łączy ludzi w zgrupowania takie jak Directioners czy Hop potrafi mieć lepszy tekst od niejednego metalu, ale dla niektórych jest on tylko o dupach, gangsterce, alkoholu, dragach itp. No i piosenki np. Eminema mało się od siebie po prostu nie trafia do każdego i dlatego jego słuchacze uznają się za tak jakby elitę. Prawda jest taka, że metal którego też słuchają masy (tj. Nirvana, Metallica, GnR itp.) jest słaby, dla niedzielnych metalowców. ∆=b²-4ac odpowiedział(a) o 20:50 Bo wszystko można określić mianem dobry i niedobry. Należałoby raczej patrzeć na konkretne zespoły, stereotypy są dla osób mało inteligentnych. blocked odpowiedział(a) o 21:53 Dla mnie osoba która ma 'dobry gust muzyczny' to taka słuchająca przykładowo The Amity Affliction, ale jak ktoś słucha metallicy, slayera(...)to nie mogę o nim tak to przecież dla nie mówię, że ma od razu okropny gust ze każdy lubi coś ale jak widzę taką co słucha erekszyn no to przepraszam... Jacke odpowiedział(a) o 23:21 Jak to Gaga mówi:STOP THE THE MUSIC. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Złota rada? Na przykład takie chińskie przysłowie: nie kłóć się z głupią osobą, bo inni mogą nie zauważyć między Wami różnicy. Lub polskie: Mądry głupiemu ustępuje lub z głupim się nie dyskutuje. W Biblii natomiast przeczytamy: „Głupi od razu okazuje swą złość, lecz roztropny nie zważa na obelgę.”. Ta sama prawda znana jest również w […]
Stare, znane wszystkim powiedzenie mówi: o gustach się nie dyskutuje. A może właśnie warto i trzeba? Każdy wie co myśli, czuje, w jaki sposób coś odbiera i często nasze opinie różnią się od siebie – jest to prawda wszystkim znana, a to sprawia, że nie podejmujemy zawiłych rozmów, bo i tak do niczego one nie doprowadzą. Nie ma osoby, której opinia jest wiążąca i to co mówi jest święte. Jej wyczucie piękna lub miernoty danej rzeczy (ze względu na tematykę bloga czytaj: filmu, książki) i jego wysoka bądź niska ocena do niczego nie zobowiązuje. Krytyką się ufa, bo mają wiedzę, zdolność do dokładnego analizowania, zauważania szczegółów i ich interpretacji... Z tym ostatnim można się kłócić, bo przecież na pytanie „Co autor miał na myśli?”, każdy odpowie na swój własny sposób i będzie miał do tego całkowicie święte prawo. Ale to, że nie mam wiedzy, zdolności do analizowania i zauważania szczegółów, które twórca gdzieś tam powtykał, nie znaczy, że moja niska bądź wysoka ocena jest nieadekwatna i nie mogę jej wyrazić. I choć kieruję się swoimi własnymi odczuciami i czasami jest to prosta kategoria: podoba się/nie podoba się (właściwe skreślić) – to myślę, że nie ma w tym nic złego, a każdy i tak wyrazi swoją własną opinię. Merytoryczne rozmowy o kulturze są jednak potrzebne. Argumenty, które faktycznie coś wnoszą, pozwalają drugiej stronie zwrócić na coś uwagę, wskazują na to, co się podobało i dlaczego, co można byłoby zrobić inaczej, uwidaczniają inny punkt widzenia na tę samą sytuację - to wszystko doprowadza do tego, że dyskusja nabiera charakteru i niesie za sobą treść. Warto nie wychodzić z kina obojętnym i stwierdzać, że „film był spoko”, tylko powiedzieć coś więcej. Chociażby dla samej przyjemności rozmowy, a szczególnie jeśli mamy prowadzić ją z kimś o podobnej wiedzy, zamiłowaniu, a jeśli nawet nie, to i tak może pomóc nam to wyjść poza nasze ramy patrzenia. Warto również czytać/zapoznawać się ocenami krytyków czy nawet krytyków amatorów, bo każdy zawsze zwróci na coś innego uwagę, co nam mogło umknąć albo po prostu pokaże inny punkt zaczepienia. Z drugiej strony może bywać też tak, że nie umiemy jasno i konkretnie odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego? Co tam było fajnego? Czemu tak sądzimy? Możemy oceniać coś jako całość, bo mamy sentyment, bo po prostu dobrze się bawiliśmy, bo po prostu uważamy, że była to dobra rozrywka. Lub też w drugą stronę. Ale nie należy od razu naskakiwać na kogoś z tekstem „Nie znasz się”, „Przecież to było dno i wodorosty”, bo często i ta strona nie ma rzeczowych argumentów. Na jednym z najpopularniejszych serwisów filmowych, pod wieloma filmami w części „forum filmu” można znaleźć wątki dotyczący tego, że ocena danego działa jest zawyżona. Zastanawiam się czy faktycznie może. Przecież każdy ocenia po swojemu. I choć film może być np. kontrowersyjny, nie przypaść do gustu jakieś części widzów, to chyba nie należy od razu oskarżać tych, którym się podobało, o nieprawidłowe oceny, a szczególnie jeśli swoją własną niską ocenę nie uzasadnia się niczym konstruktywnym. Bo co to znaczy nieprawidłowa ocena? Komuś taki specyficzny humor bądź schematyczna fabuła się podobała i nie miał zbyt wygórowanych oczekiwań, i to nie znaczy, że jego ocena jest niewłaściwa. Sama przyznam się do tego, że mam wśród ulubionych filmów takie, którym z sympatii i za urok dałam najwyższą ocenę, choć średnia ocen nie przekracza 7,0, a patrząc obiektywnie taka też powinna być. I działa też to w drugą stronę. Zdarzyło mi się obejrzeć film, który (delikatnie rzecz ujmując) rozpierdzielił mój mózg na milion drobnych kawałków i to oczywiście w negatywnym znaczeniu. Do tej pory, jak o nim pomyślę, zbiera mi się ...każdy wie na co. Problem polega na tym, że większość widzów zachwyca się tym dziełem i dla nich ból mózgu jest przyjemnością i określając kwintesencją to, co ja uważam za beznadzieje. I choć jestem w stanie zrozumieć wszystko, uwzględniając uzasadnienia tych kino-maniaków, które do mnie -serio- docierają, to moje zdanie jest odmienne. Jeśli jesteście ciekawi o jakim filmie mówię, to Wam zdradzę, choć każde kolejne słowo napisane na jego temat bardzo mocno mnie boli. Ale zanim padnie tytuł, będzie krótkie pytanie sprawdzające. Z czym kojarzą Wam się lata 50/60? Ja stawiałabym na kolor (oczywiście mówimy o amerykańskiej popkulturze, nie PRL-owskiej). Moda, różnobarwne domki, prawie jak z Edwarda Nożycorękiego, Elvis Król, w kinematografii bajki Disney'a, w tym Kubuś Puchatek <3 i jakaś taka szara, nudna, dołująca rzeczywistość, którą próbowano zabarwić prostotą i komedią. Jedną z tych postaci, która właśnie miała to na celu był … Batman. Prosty, komediowy, kolorowy… Batman. Gryzie się to, prawda? Mi okropnie! Jak zaczęłam oglądać film, w którym „Batman zbawia świat” … w sumie to nie pamiętam, co czułam i co pomyślałam, ale w sumie to dobrze, ale za to pamiętam doskonale moje: WTF? Po obejrzeniu tego … czegoś. Ogólnie chodzi o to, że serial i film o przygodach jednego z najbardziej mrocznych, tajemniczych, złożonych psychologicznie postaci w świecie komiksu biega sobie po ulicach Gotham w kolorowych majtasach ze swoim wiernym kompanem Robinem i ratuje świat przed bardzo groźnymi przestępcami: Jokerem, Człowiekiem Zagadką, Pingwinem i całą resztą. Wszystko to zostało ubrane w schemat kiczu, dzisiaj określamy to jako camp. I taka była też wtedy kultura, takie rzeczy się robiło, absolutnie nie miało być to wymagające i absolutnie miało zapewnić typową lekką rozrywkę dla milionów Amerykanów. I się udał. Serial, jak na swoje czasy, był bardzo popularny. Ale co w nim takiego jest złego? A no np. to, że robi z widza idiotę. Nie uwierzę, że główny bohater: inteligenty, wykształcony, autorytet w całym Gotham, był tak mało ogarnięty, że nie był w stanie poznać z bliska jednej ze swoich przeciwniczek, tylko dlatego, że miała inny akcent i była dla niego miła. Scena, w której gumowe rekiny (w porównaniu z nimi krokodyle w Indianie Jonesie stoją na bardzo wysokim poziomie) są pokonywane przez … sprej na rekiny – to po prostu załatwiło system. Do tego teatralna (w tym złym znaczeniu) gra aktorska sprawiała, że filmową 'przygodę' odbierało się z jeszcze cięższym sercem. Nie każdemu leżała ta komediowa forma Batmana. W jednym z wywiadów Bruce Scivall, amerykański historyk filmu, wspomina, że „Michael Uslan, wielki wielbiciel komiksu za wszelką cenę pragnął przywrócić w filmach wersję Batmana bardziej zbliżoną do bohatera pierwszych opowieści lub z zeszytów komiksowych z lat siedemdziesiątych, w których przedstawiano go jako mrocznego stróża sprawiedliwości." (1) Udało się to dopiero pod koniec lat 80. dzięki Timowi Burtonowi. Radosław Swółł, autor artykułu „Iluzjonista czyli dlaczego plastikowe sutki przegrały z kevlarowym pancerzem", pisze tak: „(...) fabuła była umowna, dialogi i zachowania bohaterów naiwne, aktorstwo przerysowane i zamierzenie sztuczne, a efekty specjalnie nieudolne” (2) - i to wszystko jako całość niektórych będzie boleć, a dla innych będzie niesamowitym przeżyciem. Swoje pozytywne doznania opisują internauci na jednej z wyżej wspomnianych stron. Już kilka pierwszych wpisów ukazuje ich zachwyt. Piszą że chcą więcej, że niedopracowanie i niedorobienie filmu powoduje, że jest genialny, że jest to niestandardowa produkcja, którą należy oglądać z otwartą głową. że przy prezentowanej autoironii i grotesce można się świetnie bawić. Film określany jest jako parodia, chociaż to nie do końca prawda. W parodii głównym celem jest wyśmianie kogoś/czegoś. Tutaj twórcy na poważnie zrobili komedię, a pójście w tę stronę można upatrywać w skandalu, który wybuchł w 1954, po publikacji książki Frederica Werthama „Seduction of the Innocent”. W książce autor ten „przedstawił zagrożenia, jakie niosą komiksy, oraz ujawnił homoseksualny związek łączący, jego zdaniem, Batmana i Robina”(3). Dlatego celem było, aby zabawa była infantylna i nieskomplikowana. Nie nasuwała podejrzeń. Nie da się ocenić takich dzieł obiektywnie, ponieważ zawsze patrzymy na nie z własnego punktu widzenia, przez pryzmat tego, na czym my się wychowywaliśmy, co dzisiaj bardziej do nas przemawia i w jakiej kulturze filmowej obecnie się poruszamy. Trzeba mieć bardzo otwartą głowę, ale nie zawsze się da. 50 lat temu może łatwiej było zaakceptować taki stan rzeczy, bo nie wszyscy musieli mieć styczność z mrocznym wizerunkiem Batmana, lubić go i akceptować. Jakakolwiek nie byłaby sytuacja, niech każdy myśli co chce! W ramach poruszanego wątku, kilku studentów Uniwersytetu Opolskiego, przedstawiło swój punkt widzenia na dwa tematy. Pierwszy z nich dotyczy wyboru: Kapitan Ameryka czy Iron Man, a drugi twórczości Quentina Tarantino. Zapraszamy!
Ostatnio na jednej z grup, nomen omen mającej w nazwie dyskusje o literaturze, odważyłam się skomentować jedną z książek, którą czytałam. Autor się nią zachwycał, a ja nie. Niefortunnie zaczęłam zdanie od „nie zgadzam się z Twoją opinią..”, przez co zostałam nazwana osobą agresywną. Gdy spytałam mojego oponenta Woyciesz w odpowiedzi na post: hauser | Bardzo ciekawą sprawę widzę to tak, że "gust", czyli, powiedzmy, nasz indywidualny smak, który karze nam coś odrzucić, a za czymś innym się opowiedzieć, to przestrzeń bardzo trudna do introspekcji. Coś się podoba - i już; coś się nie podoba - i już. Refleksję nad tym możemy uprawiać dopiero potem, niejako wtórnie. I tu jest jak najbardziej miejsce na dyskusję, ścieranie się poglądów i opinii. To może bardzo pomóc, poszerzyć perspektywę itd. Ale tego, czy dany obiekt odebraliśmy pozytywnie, czy negatywnie, to przecież nie tylko nie powinno, ale nawet NIE MOŻE bardzo często spotykam się ze stosowaniem sentencji o gustach, o których jakoby dysputować nie wypada, jako swego rodzaju zapchajdziórą językową. "Nie mam co powiedzieć, jak X przekonać, że to ja mam rację - to wstawię sobie taki slogan." I dyskusja faktycznie zamiera. No bo co po czymś takim powiedzieć? Że Rzymianie filmów nie znali, to i głupoty pletli?...Z drugiej strony (to już tylko luźne skojarzenie) przypomnę radykalne zdanie Gombrowicza:"Zachód, wierny dotąd swym wartościom, jeszcze wierzy w sztukę i rozkosze, jakich ona nam przysparza, dla mnie zaś rozkosz ta jest narzucona, ona rodzi się między nami - i tam gdzie oni widzą człowieka klęczącego przed muzyką Bach, ja widzę ludzi, którzy wzajemnie zmuszają się do uklęknięcia i do zachwytu, rozkoszy, podziwu."
Można dyskutować z takim punktem widzenia, aliści nie wolno nie dostrzegać w nim elementu zdrowego rozsądku. źródło: NKJP: Ryszard Niemiec: Klasa klasy B, Gazeta Krakowska, 2006-06-08. Z wyrokiem Trybunału nie będziemy dyskutować. źródło: NKJP: Wojciech Harpula: Koniec z pokrzywdzonymi, Gazeta Krakowska, 2005-10-29
i Kapitalny patent na mycie okien Mycie okien bez tajemnic Szukasz sposobu na mycie okien, który sprawi, że będą bez smug, a do tego na długo pozostaną nieskazitelnie czyste? Ocet z wodą, czy płyn do mycia szyb sprawia, że okna będą czyste, jednak, co zrobić, aby nie brudziły się zbyt szybko? Kobiety odkryły kapitalny sposób, który sprawi, że na szybach nie będzie się osadzać kurz i zanieczyszczania z powietrza. Jak myć okna bez smug - domowe sposoby Mycie okien bez smug, to wyzwanie dla każdej pani domu. Często po dokładnym umyciu szyb, pojawiają się na nich nieestetycznie wyglądające smugi. Jednym z najczęstszych błędów, które popełniamy jest nieodpowiednia pora mycia okien. Okazuje się, że robienie tego w samo południe nie jest najlepszym pomysłem. Słońce sprawia, że płyn szybko zasycha i pozostawia na szybach ślady. Jak temu zaradzić? Istnieje kilka sprawdzonych sposobów na czyste okna. Popularnym sposobem jest mycie okien wodą z dodatkiem octu. Ważne jest również to, aby zrezygnować z używania ręczników papierowych, które zostawiają na powierzchni paprochy. Zdecydowanie lepiej myć okna ściereczką z mikrofibry. Jak myć okna bez smug? Ostatnio pojawił się genialny patent z nabłyszczaczem do zmywarki. Dodanie go do wody, sprawia, że szyby się perfekcyjnie czyste i błyszczące. Sposoby na mycie okien - gliceryna sprawi, że długo pozostaną czyste Okazuje się, że w utrzymaniu czystych okien fantastycznie sprawdzi się gliceryna. Umycie okien wodą z dodatkiem gliceryny farmaceutycznej sprawi, że nie będzie się na nich osadzać woda oraz brud, np. kurz czy zanieczyszczenia powietrza. To sprawdzony i naprawdę skuteczny sposób, dzięki któremu będziesz mogła cieszyć się nieskazitelnie czystymi oknami znacznie dłużej. Wystarczy dodać łyżeczkę gliceryny na 3 litry wody i wymieszać. Powstałą mieszanką umyj okna i dokładnie je wytrzyj. Gliceryna sprawi, że na powierzchni szyb nie będzie widać smug. Plusem jest fakt, że kupisz ją w każdej aptece za grosze. Sonda Czy do mycia okien stosujesz ocet lub inne domowe triki? Tak Nie, używam detergentów kupionych w sklepie Tańczące z promocjami Nasi Partnerzy polecają
Tłumaczenia w kontekście hasła "nie dyskutuję nigdy" z polskiego na angielski od Reverso Context: No, nie dyskutuję nigdy z gotówką
O gustach się nie dyskutuje translations O gustach się nie dyskutuje Add chacun à son goût chacun ses goûts des goûts et des couleurs, on ne discute pas locution-phrase Less frequent translations à chacun ses goûts · à chacun son goût O gustach się nie dyskutuje. Les goûts, ça ne discute pas. – No tak... O gustach się nie dyskutuje, prawda? — Oui, eh bien... les goûts et les couleurs ne se discutent pas comme on dit, n’est-ce pas ? Literature DuŜo czasu spędza z tym dupkiem Leo Donnellym, ale o gustach się nie dyskutuje Il traîne pas mal avec ce trou-du-cul de Léo Donnelly, mais bon, il en faut pour tous les goûts... Literature O gustach się nie dyskutuje. Tu aimes ce que tu aimes. O gustach się nie dyskutuje. Je suppose que les goûts ne se discutent pas. Osobiście wolę czuć smak, kiedy jem, a nie jeszcze dwadzieścia minut później, ale o gustach się nie dyskutuje. Personnellement, j’aime savourer ce que je mange, mais pas vingt minutes après avoir avalé une bouchée. Literature O gustach się nie dyskutuje, i tyle. On ne discute pas des goûts et des couleurs, c'est tout. Literature O gustach się nie dyskutuje. Les goûts et les couleurs ne se discutent pas. O gustach się nie dyskutuje. ROZDZIAŁ CZWARTY O gustach się nie dyskutuje – potwierdza to wystrój gabinetów większości moich kolegów. Chapitre 4 Les goûts ne se discutent pas, comme le prouvent les bureaux de la plupart de mes collègues. Literature O gustach się nie dyskutuje Les goûts et les couleurs opensubtitles2 Wiem, że o gustach się nie dyskutuje... ale gdy chodzi o komfort jazdy, audi nie ma sobie równych. Bien sûr, chacun ses goûts, mais pour rouler sur l'autoroute, il n'y a rien de mieux qu'une Audi. Ja bym tego trunku nie wybrał po śmierci, ale o gustach się nie dyskutuje. Ce serait pas ma boisson post mortem. Ale to rzecz gustu, o gustach zaś się nie dyskutuje. Des goûts et des couleurs on ne discute pas. Literature Gdy wybiera się program do księgowania, nie dyskutuje się o gustach. Quand il s'agit de choisir un logiciel de compta, on ne compte pas ses heures. HINDUS: To prawda, że nie powinno się dyskutować o gustach, ale dyskutuje się i spór się zaognia. L'Indien Il est vrai qu'on ne doit point disputer des goûts ; mais on en dispute, et la querelle s'échauffe. Literature . 589 371 771 717 586 189 664 583

o nim się nie dyskutuje